Pomimo
miliona zadań do szkoły tłumaczyłam to cholerstwo dwa razy, bo za
pierwszym blogger mi nie zapisał, więc proszę, nie mordujcie mnie
za to, że tak długo to trwało. Na prawdę poświęciłam swoją
jedyną wolną chwilę na przetłumaczenie tego i na dodatek wszystko
poszło na marne, a żeby mieć czas na przetłumaczenie tego drugi
raz musiałam się rozchorować. Doceńcie to, że poświęcam temu
ff każdą wolną chwilę, których prawie nie mam i zostawcie jakiś
komentarz xx
Louis' POV
Moje dłonie kurczowo ściskały
telefon kiedy czytałem wiadomość ponowie i ponownie. Krew
odpłynęła z mojej twarzy, sprawiając, że moje policzki stały
się blade, a nawet branie krótkich oddechów było dla mnie
wysiłkiem.
- Louis? Wszystko w porządku? - Harry
zapytał głupio, widząc moje ręce zaciśnięte na telefonie i
białe knykcie. Odwróciłem telefon ekranem w stronę jego twarzy
żeby mógł zobaczyć co było na nim napisane.
- Cholera. Wiedziałem, że nie
powinienem był cię zmuszać do mówienia mi – wymamrotał cicho.
Pokręciłem głową nadal nie mogąc mówić.
Widząc stan w jakim się znajdowałem,
Harry przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłem twarz w jego klatkę
piersiową szukając ukojenia, które niespodziewanie znalazłem. To
było to coś związane z Harry'm, zawsze znajdowałem przy nim
chociaż pewien rodzaj spokoju.
- Nie martw się, Lou. Przejdziemy
przez to razem, ok? Kocham cię – wyszeptał, głaszcząc mnie po
plecach tym samym wysyłając w dół mojego kręgosłupa ciarki jak
zazwyczaj.
- Ja ciebie też, Haz – wymamrotałem
w jego klatkę piersiową, a on pocałował czubek mojej głowy.
- Chcesz wrócić do ciebie? Sprawdzić
co z twoją rodziną? - zapytał mnie. Pokiwałem z głową nadal na
jego piersi aż w końcu ją podniosłem chcąc o coś zapytać.
- Możesz ze mną pojechać? -
poprosiłem, patrząc mu w oczy.
- Jasne, boo – odpowiedział.
- Dziękuję, Haz – odpowiedziałem,
przytulając go i wdychając jego zapach.
- Boo, czy ty mnie wąchasz? - zdziwił
się.
- Umm... Tak? - potwierdziłem. -
Jeżeli miałbym cię stracić, chcę zapamiętać o tobie najwięcej
jak to możliwe – kontynuowałem nadal go wąchając.
- Boo, nie stracisz mnie, ok? Nie
pozwolę żeby tak się stało – poinformował mnie surowo.
- Ale – zacząłem.
- Żadnych ale. Nie pozwolę żeby to
się stało, okej? - powiedział, pochylając się aby pocałować
mnie delikatnie w usta tym samym sprawiając, że nie mogłem nic
więcej powiedzieć. Moje serce przyspieszyło kiedy tylko nasze usta
się zetknęły, a całe moje ciało wypełniło się uczuciem
komfortu, który sprawił, że zapomniałem o wszystkim i skupiłem
się tylko na naszym małym świecie. Moim i Harry'ego.
Niestety musieliśmy przerwać i wrócić
do rzeczywistości.
- Chodź, Haz. Czas poznać moją
rodzinę... jako mój chłopak – poinformowałem go kiedy tylko
otworzyliśmy oczy, napotykając swoje spojrzenia. Zielone spotkały
niebieskie.
- Jesteś pewien? - zapytał.
- Na 100% - odpowiedziałem, po czym
wstałem z jego łóżka i wyciągnąłem rękę w jego stronę.
Podniósł z łóżka rękę i umieścił w mojej dłoni, powodując
mrowienie rozchodzące się w górę mojego ramienia.
Zeszliśmy na dół aby spotkać tam
Anne.
- To było szybkie. I bardzo ciche –
skomentowała. Spojrzałem na nią zdezorientowany zanim moja twarz
zrobiła się czerwona. Odwróciłem się i zauważyłem, że Harry
był nawet bardziej czerwony.
- MAMO!!! My nic nie robiliśmy! -
krzyknął. - Wychodzimy! Pa, mamo! - powiedział ciągnąc mnie do
drzwi.
- Dokąd idziecie? - zapytała.
- Do domu Louisa – odpowiedział
szybko, zanim wypchnął mnie przez drzwi frontowe. Wsiedliśmy do
samochodu i szybko odjechaliśmy.
- Przepraszam za moją mamę –
powiedział, jadąc w stronę mojego domu.
- W porządku. Jest zabawna. Jestem po
prostu szczęśliwy, że zaakceptowała nasz związek –
poinformowałem go szczerze.
- To prawda – zgodził się,
skupiając wzrok na drodze. Kiedy dojechaliśmy do mojego domu,
wysiadłem z samochodu, a Harry podążał za mną. Podszedłem do
drzwi i zadzwoniłem.
Usłyszałem ze środka jakieś
dźwięki, ale żadnych kroków w stronę drzwi. Kopnąłem drzwi
czekając aż ktoś otworzy, ale zamiast tego mój kopniak je
otworzył.
Spojrzałem w dół na drzwi i
zauważyłem, że zamek był zniszczony przez łom albo coś
podobnego.
- Ktoś się włamał do domu –
stwierdziłem.
- Skąd wiesz? - zdziwił się.
- Spójrz. Zamek wygląda z boku jakby
został czymś zniszczony i zgaduję, że był to łom –
oznajmiłem, wskazując na zniszczone miejsce w drzwiach.
- Kujon – Harry wymamrotał
zadziornie. Popchnąłem drzwi dalej, tak żebyśmy mogli wejść do
środka.
Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem
po wejściu były zduszone krzyki. Zmartwienie wypełniło mnie kiedy
ruszyłem biegiem do kuchni, szukając źródła dźwięku dopóki go
nie znalazłem.
- Mamo! Lottie! Fizzy! Daisy! Phoebe! -
krzyknąłem płaczliwie, podbiegając do nich. Siedziały w kącie
kuchni związane razem, z opaskami na oczach, a ustach miały
ubrania, które zniekształcały wszystkie dźwięki.
Usłyszałem jak Harry wbiegł do
kuchni i głośno wciągnął powietrze kiedy zauważył moją
rodzinę związaną w rogu pomieszczenia.
- O mój boże. Co się stało? -
zapytał, podbiegając na miejsce obok mnie i pomagając je
rozwiązać.
- Stan. Oto co się stało –
odpowiedziałem. Szybko rozwiązałem opaski zasłaniające im oczy i
ubrania, które nie pozwalały im mówić, zanim zabrałem się za
rozwiązywanie węzłów.
Zabrałem się za uwalnianie rąk mojej
mamy, kiedy Harry robił to samo z dłońmi Lottie, przy czym on miał
o wiele więcej problemów.
- Haz. Musisz to zrobić w taki sposób
– powiedziałem, pokazując mu jak rozwiązać taki węzeł.
- Skąd wiedziałeś? - zdziwił się,
kiedy podążając za moimi wskazówkami udało mu się rozwiązać
supeł.
- Czytam – odpowiedziałem zwięźle,
zdejmując z mamy sznur i od razu pracując nad rozwiązaniem Daisy,
kiedy Harry robił to samo z Fizzy.
- Mamo, co się stało? - zapytałem
kiedy zaczęła pomagać przy rozwiązywaniu Phoebe.
- Tak jak powiedziałeś, Stan. On się
stał. Przyszedł tutaj, zniszczył zamek i wszedł do domu. Mówił
rzeczy, które nawet nie mogę sobie wyobrazić jak mógł powiedzieć
i nienawidzę go. Mówił o tobie, Louis? O tym co się stało
wcześniej, czego nie mogłeś nam powiedzieć? - zapytała, na co
jedynie pokiwałem.
- Potem zaciągnął nas tutaj, ale
bliźniaczki nie przestawały krzyczeć, więc je zakneblował –
powiedziała. Spojrzałem na Daisy i Phoebe i zauważyłem na ich
czołach dość duże guzy. Szybko się schyliłem i je pocałowałem
zanim moja mama kontynuowała.
- Przepraszam mamo – oznajmiłem ze
skruchą. - To moja wina. Powiedziałem Harry'emu co się stało
tamtego dnia – stwierdziłem cicho.
- Dlaczego powiedziałeś Harry'emu? A
nam nie? Przecież jesteśmy twoją rodziną? - dopytywała się.
Zauważyłem, że poczuła się skrzywdzona przez to co właśnie
powiedziałem, ale kochałem Harry'ego. Jasne, ze kochałem moją
rodzinę, ale to Harry'emu ufałem jeśli chodziło o moje życie i
kochałem go tak bardzo.
- Kocham Harry'ego – powiedziałem
krótko. Zauważyłem, że Harry się uśmiechnął na moje słowa.
- Ale dlaczego wybrałeś przyjaciela,
a nie rodzinę? - dociekała.
- Nie mamo. KOCHAM Harry'ego. Mocniej
niż przyjaciela. On jest moim chłopakiem – powiedziałem
uśmiechając się na myśl, że był moim chłopakiem. Nigdy bym nie
pomyślał, że będę chodził z kimś jak Harry.
- Jesteś gejem? - zdziwiła się.
- Bardziej jak Harry-sekxualny –
wyjaśniłem, pamiętając jak Harry powiedział, że był gejem
tylko dla mnie.
- A to jest Harry? - upewniła się,
wskazując na siedzącego obok mnie chłopaka w kręconych włosach.
- Tak. Harry, to jest moja mama, Jay –
powiedziałem, przedstawiając mu ją.
- Miło mi cię poznać, Jay –
oznajmił, wyciągając w jej stronę dłoń, ale ona się cofnęła,
jakby unikając jego ręki.
Zasmuciło mnie, że moja mama odmówiła
uściśnięcia ręki Harry'ego. Czy to oznaczało, że nie chciała
żebym był gejem? Nie lubiła Harry'ego?
- Mamo. Wiem, że nie tego się
spodziewałaś, ale ja też nie. Nie wiedziałem, że jestem gejem i
nigdy bym się nie spodziewał zakochać w Harry'm, ale stało się.
Kocham go mamo – uświadomiłem ją. - Po prostu wyjdziemy –
dodałem, wstając aby wyjść.
- Czekaj. Nie nienawidzę cię za bycie
gejem czy zakochanie się w nim. Wiem, że nie możesz poradzić nic
na to w kim się zakochujesz. Kochałam twojego ojca i zobacz co
zrobił. Po prostu nie mogę uwierzyć, że powiedziałeś komuś
innemu niż swojej rodzinie. Co jeżeli to nie jest na stałe? Co
jeżeli Harry złamie twoje serce jak twój tata moje? - zapytała.
- Nigdy tego nie zrobię, pani
Tomlinson. Kocham pani syna i zrobię wszystko aby go przy sobie
zatrzymać i nigdy go nie stracić. Kocham go tak bardzo, że to
szalone. Nigdy nie skrzywdzę go celowo, a jeżeli już by się tak
stało, to zrobię wszystko aby go odzyskać – Harry powiedział
mojej mamie. Moje serce wypełniło się miłością do chłopaka w
kręconych włosach kiedy to powiedział, pokazując w tej przemowie
całość swoich uczuć do mnie.
Obserwowałem jak moja mama powoli
pokiwała głową, rzucając Harry'emu jeszcze jedno spojrzenie zanim
odpowiedziała.
- Kocham mojego syna. Więc jeżeli
złamiesz jego serce, nigdy ci nie wybaczę. Wiem jak to jest mieć
złamane serce, więc jeżeli mój syn tak skończy z twojego powodu,
nigdy ci nie wybaczę – powiedziała Harry'emu.
- Rozumiem, pani Tomlinson. Nie mam
zamiaru kiedykolwiek łamać serca pani syna, bo go kocham –
powtórzył.
- Też cię kocham – wyszeptałem mu
do ucha.
- AWWWW!!! - usłyszałem dziewczęcy
pisk. Odsunąłem się od Harry'ego aby zobaczyć Lottie i Fizzy
wpatrujące się w nas z szalonymi uśmiechami.
- Jesteście razem słodcy –
skomentowała Lottie, a Fizzy gwałtownie pokiwała głową na zgodę.
- Dzięki, dziewczynki –
powiedziałem.
- Haz, sądzę, że powinienem z nimi
zostać jakby coś się znowu stało. Okej? - upewniłem się.
- Tak, jasne, boo – zgodził się,
całując mnie szybko. - Widzimy się w szkole w poniedziałek.
Zadzwoń jakby coś się działo – poprosił.
- Zadzwonię. Jedź bezpiecznie, Haz –
powiedziałem, nie chcąc żeby coś mu się stało.
- Będę. Miło było was poznać. Pa –
pożegnał się, zanim pomachał i ruszył w stronę wyjścia. Kiedy
tylko drzwi się za nim zamknęły, poczułem jak mój telefon
wibruje. Otworzyłem wiadomość i przeczytałem ją.
„Harry cię nie kocha. To wszystko
było tylko wyzwanie”