niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział dziewiętnasty

Harry's POV (przed pożarem)
Obserwowałem jak Louis wybiegł przez drzwi, byłem zdezorientowany dlaczego wędrował po szpitalnym pokoju zanim wybiegł.
Nienawidziłem go nie pamiętać. Bolało mnie patrzenie na ból widniejący na jego twarzy kiedy wiedziałem, że to ja byłem tego powodem. Nienawidziłem nie wiedzieć, że go kochałem. Czy w ogóle nadal go kocham? Czy amnezja mogła zrobić coś takiego? Sprawić, że nie pamiętasz osoby, którą kochałeś i odwrócić wszystko do góry nogami sprawiając, że nie będziesz jej już dłużej kochać?
Co jeżeli Louis kłamał? Jeżeli nie był na prawdę moim chłopakiem? Co jeżeli nie był tym którego kochałem?
- Haz. Wszystko w porządku? - zapytał Liam. Wymusiłem niewielki uśmiech i pokiwałem udając szczęśliwego aby nie mogli zauważyć zmartwienia i niepokoju, który się za nim ukrywał.
- Harry!!! - Usłyszałem dochodzące z korytarza wołanie, któremu akompaniował dźwięk kroków. Wyciągnąłem szyję aby zobaczyć kto był jego właścicielem, ale nie mogłem go zauważyć.
- To musi być twoja mama - skomentował Zayn, patrząc w dół na telefon i rumieniąc się. Musiał smsować z dziewczyną czy kimś.
- Mamo? - zawołałem.
- Harry! Oh mój boże! Wszystko z tobą w porządku? - Znajoma postać zapłakała, wbiegając do mojego pokoju.
- Tak mamo, w porządku - powiedziałem nalegająco kiedy weszła, właściwie zepchnęła Liama z krzesła siadając obok mnie.
- Ow - Liam zapłakał kiedy wylądował twardo na boku.
Zaśmiałem się z jego zbolałego wyrazu twarzy kiedy pocierał swój bolący tyłek zanim spojrzał na mnie z powodu mojego śmiechu.
- Jesteś pewien, że wszystko w porządku, Harry? - zapytała.
- Tak! Czuję się dobrze! Jedyna rzecz, która nie jest w porządku to to, że straciłem pamięć - oznajmiłem jej.
- Co? Straciłeś pamięć? Jak możesz mnie pamiętać? Co? - zapytała spanikowana.
- Nie mogę, mamo - zapłakałem. Słyszałem Zayna, Liama i Nialla chichoczących za mną.
- Oh phew. Nie straciłeś pamięci - westchnęła z ulgą.
- Mamo. Straciłem pamięć... - zacząłem wyjaśniać.
- Przestań Harry Stylesie - krzyknęła.
- ALE! Tylko od 2007 roku - powiedziałem, wreszcie kończąc to co chciałem powiedzieć.
- Oh - wyartykułowała ostatecznie rozumiejąc.
- Tak. Teraz rozumiesz, mamo? - zapytałem na co pokiwała.
- Dobrze - odpowiedziałem. Na to śmiech, który trzech chłopaków za mną próbowało powstrzymać, wreszcie rozbrzmiał. Głośny chichot Nialla wypełnił pokój z akompaniamentem delikatniejszych i głębszych dwóch pozostałych chłopaków.
Odwróciłem się i zacząłem na nich gapić, ale nadal się śmiali.
- Co jest takiego śmiesznego? - zdziwiłem się.
- Ty i twoja mama zachowujecie się dokładnie tak samo - Liam wyjaśnił przed śmiech.
- Nie prawda! - oboje, ja i moja mama powiedzieliśmy w tym samym czasie i tym samym tonem, sprawiając, że chłopcy zaczęli się śmiać jeszcze głośniej.
Podczas tego zauważyłem, że Nick wstał i cicho mamrotał do swojego telefonu. W końcu się rozłączył i ponownie usiadł, a jego ręce instynktownie zaczęły szukać moich. Jego palce uwinęły się w okół moich, ale wydawało mi się to dziwne.
Jego ręce były za duże i szorstkie i nieprzyjemne w kontakcie z moją skórą. Jakkolwiek dłoń Louisa była miękka i mała, a moja ją owijała, ale pasowały do siebie idealnie.
Ale nie możesz oceniać związku na podstawie odczuć dotyczących trzymania dłoni.
Więc co jeżeli na prawdę kochałem Nicka?
- Chłopcy, mogę porozmawiać z Nickiem na osobności? - zapytałem. Liam spojrzał na resztę niepewnie zanim westchnął i pokiwał. Wyszedł z pokoju, a za nim Niall i Zayn.
- Mamo, też możesz wyjść? - poprosiłem. Pokiwała powoli zanim również wyszła.
- Rozumiesz czego ode mnie chcesz? Żebym powiedział Louisowi, że to ciebie tak na prawdę kocham? Nie mogę tego zrobić. Nie zrobię tego. Przepraszam, Nick. Jestem pewien, że jesteś niesamowity, ale nie sądzę, że jesteś tym właściwym dla mnie - poinformowałem go najmilej jak potrafiłem. Jeżeli poczuję jakby część mnie odeszła kiedy wyjdzie, to on jest tym jedynym. A jeżeli nie...
Pokiwał stanowczo zanim odpowiedział.
- Ok. Teraz tak myślisz. Ale zdobędę cię, Harry. Wiedz to. Będziesz mój - powiedział zanim wstał gwałtownie przy okazji przewracając krzesło. Popatrzył na mnie po czym odwrócił się do wyjścia.
- Będziesz mój - powtórzył dochodząc do drzwi. Drwiąco posłał mi całusa zanim wymamrotał kilka przekleństw i wyszedł.
Ziewnąłem okazując swoje zmęczenie i wsunąłem się głębiej w pościel. Powoli zamknąłem oczy potrzebując odpoczynku, ale coś mi przerwało... albo powinienem powiedzieć ktoś.
- Harry!!! Louis jest w szpitalu.

Rozdział osiemnasty

Louis' POV
Co miał przez to na myśli, pomyślałem.
- Bardzo gorąca - wymamrotałem kiedy wszedłem do szpitalnego pokoju Harry'ego.
- W porządku, Boo? - zapytał mnie.
- Co? Oh tak. W porządku - odpowiedziałem, nie mogąc powiedzieć mu co mnie trapiło, ponieważ po pierwsze, nie pamiętałby i po drugie, dwaj pozostali nadal tu byli. Liam siedział na krześle, które wcześniej ja zajmowałem, ale wstał kiedy wszedłem.
Kiwnąłem głową wskazując, że może ponownie usiąść, po czym zacząłem kroczyć po pokoju. Czułem na sobie wzrok wszystkich kiedy zacząłem do siebie ponownie mamrotać. Gorąca... mogło to oznaczać gorąca jako piękna i seksowna, ale dlaczego Stan miałby mówić mi o Eleanor coś takiego? Albo mogło oznaczać gorąca jak gorący ogień.
- Jeżeli powiesz komukolwiek, skrzywdzę każdego kogo kochasz - wymamrotałem pod nosem, pamiętając dokładnie co powiedział tamtego dnia.
- Oh kurwa - przekląłem głośno zanim odwróciłem się i wybiegłem ze szpitalnego pokoju Harry'ego. Ponownie towarzyszyły mi zdezorientowane spojrzenia moich przyjaciół i Nicka. Szybko wybiegłem ze szpitala i złapałem taksówkę skoro mój samochód nadal był pod domem Harry'ego. Podałem kierowcy adres Eleanor, który przesłała mi po spotkaniu u optyka, a potem szybko wykręciłem jej numer.
- Proszę, odbierz, El - mamrotałem w kółko kiedy telefon wydawał z siebie sygnały dzwonienia.
- Hej. Tutaj Eleanor. Proszę, zostaw wiadomość po sygnale. Dzięki, że dzwonisz. - Usłyszałem jej wesoły głos, powodujący w moim telefonie echo.
- Cholerna poczta głosowa - przekląłem przed ponownym wykręceniem jej numeru przy czym za każdym kolejnym razem ponownie napotykałem pocztę głosową.
  - Cholera jasna - wymamrotałem.
- Proszę pana? Wszystko w porządku? - kierowca taksówki zapytał.
- Możliwe, że moja przyjaciółka właśnie płonie żywcem. Sądzisz, że jest okej?! - krzyknąłem niegrzecznie no co jedyną odpowiedzią była cisza, zanim mężczyzna mocniej docisnął nogę do pedału gazu. 
Pięć minut później pojawiliśmy się przed domem El.
- Nie przejmuj się płaceniem. Biegnij pomóc przyjaciółce, a ja pokryję koszty - kierowca oznajmił.
- Dziękuję bardzo - odpowiedziałem, otwierając drzwi, po czym wybiegłem. Zauważyłem czarny dym nad jej domem i zacząłem się martwić. Pobiegałem szybko na tyły domu gdzie spotkałem się z wielką chmurą czarnego dymu, która sprawiła, że zacząłem niemal wypluwać płuca.
Wetknąłem koszulkę za brzeg jeansów, a górną częścią zakryłem sobie usta aby przestać wdychać dym.
Przebiegłem przez podwórko walcząc z dymem, a to co zobaczyłem potem sprawiło, że miałem ochotę zemdleć.
Eleanor była przywiązana do basenu, rozebrana do bielizny, płonęła.
Skóra na jej nogach łuszczyła się i stawała karmazynowo czerwona. Wiadra potu spływały w dół jej ciała, a usta były szeroko otwarte jakby krzyczała, ale żaden dźwięk ich nie opuszczał.
- Stan ty suko - burknąłem w moją koszulkę zanim wbiegłem w ogień i pobiegłem za Eleanor gdzie były przywiązane jej ręce. Spojrzałem na węzeł jakiego użył i natychmiast go rozpoznałem, a ruchy potrzebne do rozwiązania go zaczęły pojawiać się w mojej głowie kiedy tylko zacząłem szybko pracować nad uwolnieniem jej.
Kiedy tylko została rozwiązana, opadła na ziemię, ponieważ jej nogi nie były w stanie utrzymać ciała. Wziąłem ją na ręce, wybiegłem z ognia i pobiegłem przed dom, gdzie wykaszlałem dym, który zebrał się w moich płucach. 
Położyłem Eleanor na podłodze i poszukałem w kieszeni telefonu. Kiedy go wyjąłem, zauważyłem, że nie nadawał się do użytku. Roztopił się w ogniu.
Czułem jak dym powoli mnie dusił, sprawiając, że moje oddechy stawały się krótkie, a oczy łzawiły. Powoli opadłem na ziemię obok Eleanor, a moje oczy lekko się zamykały.
Wziąłem kolejny głęboki wdech, wykrztuszając trochę dymu zanim straciłem świadomość, dając moim oczom odpocząć i licząc na najlepsze.

Rozdział siedemnasty

Louis' POV


- Jestem Nick Grimshaw. Harry'ego erm... przyjaciel – powiedział. Powiedziałem rozumiejąc zanim wskazałem krzesło obok mnie.
- Nick. Chcesz powiedzieć Harry'emu jak się spotkaliście? Tylko tak żeby wiedział – poprosiłem. Z jakiegoś powodu czułem potrzebę pokazania Nickowi, że Harry był mój, więc złapałem jego rękę, wplatając moje palce w przerwy pomiędzy jego.
Spojrzałem na niego przenikliwie gapiącego się na nasze złączone ręce zanim pokręcił głową i oczyścił gardło przez rozpoczęciem.
- Więc spotkaliśmy się w klubie.Byłeś na urodzinach swojego przyjaciela. Wydaje mi się, że miał na imię Niall. To stało się w w zeszłym roku więc miałeś koło szesnastu lat. Miałeś fałszywy dowód tak przy okazji. W każdym razie, byłem w tym klubie djem, więc kiedy miałem przerwę, zszedłem na dół i zacząłem z tobą rozmawiać. Rozmawialiśmy przez chwilę zanim wymieniliśmy się numerami i właśnie tak się poznaliśmy – wyjaśnił. Niall... o cholera nikomu jeszcze o Harrym nie powiedziałem.
- Hej, Haz? - zapytałem.
- Tak, boo? - odpowiedział, patrząc na mnie. Boo? Pamiętał przezwisko jakim nazywała mnie mama?
- Coś nie tak, Lou? - zapytał.
- Dlaczego nazwałeś mnie boo? -zdziwiłem się.
- Po prostu wydawało mi się to odpowiednie. Nie powinienem? - zapytał zmartwiony. Moja nadzieja uleciała na te słowa. Jednak nie pamiętał.
- Nie, oczywiście możesz mnie tak nazywać. Po prostu lubiłeś mnie tak nazywać przed wypadkiem –wyjaśniłem.
- Oh ok. Tak w ogóle o czym wcześniej mówiłeś? - przypomniał.
- Uświadomiłem sobie, że nie powiedziałem twojej mamie... - zacząłem, ale Harry mi przerwał.
- Znasz moją mamę? - zdziwił się.
- Jasne, że tak! Jestem twoim chłopakiem, Haz! - Na te słowa zauważyłem kącikiem oka jak Nick się spiął.
- Oh racja. Kontynuuj – wymamrotał.
- I nie powiedziałem też twoim przyjaciołom o tym co się stało. Więc wyskoczę na chwilę i szybko do nich zadzwonię, okej? - zakończyłem moje wyjaśnienia. Pokiwał, wyrażając zgodę, więc wstałem z miejsca, wziąłem telefon i wyszedłem z pomieszczenia, nie całując wcześniej Harry'ego w czoło.
Szybko znalazłem w telefonie numer do Anne, wziąłem głęboki wdech i zadzwoniłem.
- Słucham? - zaczęła.
- Hej, Anne. To ja, Louis –powiedziałem.
- Oh hey Louis! Co słychać? -zapytała. Wziąłem głęboki wdech zanim odpowiedziałem.
- Harry jest w szpitalu –poinformowałem ją. Na chwilę zapadła cisza zanim się odezwała.
- W którym szpitalu? - zapytała cicho. Wyrecytowałem nazwę szpitala zanim się rozłączyła mówiąc, że jedzie.
Następny był Zayn. Jak powiem jemu,może powiedzieć reszcie, więc miałbym dwa mniej telefony do wykonania.
- Hej. Zayn – przywitałem się.
- Vas happening, Louis? - zapytał wesoło. Nie miało to potrwać długo.
- Harry jest w szpitalu –poinformowałem go. Podobnie do Anne, po drugiej stronie zapadła cisza zanim zapytał w którym szpitalu, powiedział, że powie reszcie, po czym się rozłączył.
Odwróciłem się aby wrócić do pokoju Harry'ego zanim usłyszałem znajomy głos dochodzący z pomieszczenia.
- Powiedz mu, że go nie kochasz.Należysz do mnie. - Usłyszałem Nicka mówiącego tak cicho, że mogłem się jedynie domyślać co mówił.
- Nie mogę, Nick. Nie jestem pewien komu mam w tym momencie ufać, ale wydaje mi się, że Louisowi mogę,a skoro naprawdę był moim chłopakiem, musiałem go oczywiście kochać. - Usłyszałem odpowiedź Harry;ego.
- Ale co jeżeli to się zmieniło kiedy straciłeś pamięć? - zapytał Nick. Nie mogłem tego dalej słuchać, więc wszedłem do pokoju aby zobaczyć Nicka trzymającego ręce Harry'ego w swoich. Moje ręce mocno zacisnęły się w pięści.
- Hej, Harry. Powiedziałem twojej mamie i Zaynowi, a on powie Liamowi. Okej? Będą tutaj niedługo –powiedziałem, podchodząc i całując go lekko w czoło.
Po dziesięciu minutach usłyszałem głośne echo kroków na korytarzu zanim Zayn, Liam i Niall weszli do pokoju.
- Harry? O mój boże, w porządku? -zapytał Liam troskliwie.
- Cześć... Liam? - odpowiedział brzmiąc bardziej jakby zadawał pytanie.
- Jasne, że to Liam, Harry –przytaknął.
- Chłopcy? Harry stracił pamięć. Nie pamięta nic od 2007 roku – poinformowałem ich. Ich szczęki opadły zanim zaczęli się śmiać.
- Niezły żart, Louis. Prawie mnie miałeś – zaśmiał się Niall.
- Nie żartuję. Stracił pamięć –powtórzyłem. Nagle przestali się śmiać.
- Na prawdę? - Zayn wychrypiał.
- Na prawdę – potwierdziłem.
- Hej. Nie jesteś tym gościem, który próbował uderzyć Harry'ego na mojej imprezie? - Niall zapytał,wskazując na Nicka.
- Nie. To musiał być ktoś inny –zaprzeczył, kręcąc głową.
- Hmmm... okej – Niall odpowiedział nieprzekonany. Muszę mieć oko na Nicka.
- W każdym razie, cześć Harry. Jestem Zayn – powiedział do Harry'ego przedstawiając się.
- Cześć, Zayn. Jak się poznaliśmy. Jeżeli nie masz nic przeciwko wyjaśnieniu mi – Harry zapytał patrząc na niego z zaciekawieniem.
- Oboje zaczęliśmy chodzić do Holmes Chapel Compehensive i po prostu się zgadaliśmy – Zayn wytłumaczył.
- Ok. Miło mi cię poznać, Zayn –powiedział Harry. Spojrzałem na Zayna i zauważyłem, że był lekko zasmucony, jakby to był pierwszy raz kiedy się spotkali.
- Jistym Niyol – powiedział Niall z ustami pełnymi czipsów, które wyjął ze swojej torby.
- Połknij – poradził mu Liam. Niall szybko przełknął zanim ponownie się odezwał.
- Przepraszam. Jestem Niall –powiedział ponownie. - Liam i ja poznaliśmy cię w szkole. Któregoś dnia spotkaliśmy się na lekcjach i staliśmy się grupą. Liam i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od dziecka – Niall wyjaśnił.
- Ok. Miło mi was ponownie poznać, Niall i Liam – powiedział Harry.
- Gdzie jest moja mama? - zapytał. W tym samym momencie moją kieszeń zaczęła wibrować informując, że ktoś do mnie dzwonił.
- To może być ona – powiedziałem wyjmując telefon z kieszeni i wychodząc z pokoju.
- Słucham? - powiedziałem odbierając telefon.
- Twoja przyjaciółka Eleanor. Jest bardzo gorąca. Bardzo bardzo gorąca – usłyszałem głęboki głos nim ktoś się rozłączył. Co to miało znaczyć? Eleanor jest bardzo gorąca... bardzo bardzo gorąca... co?

środa, 11 listopada 2015

Rozdział szesnasty


Kupcie mi coś na pamięć, bo rozdział od tygodnia był przetłumaczony, ale zapomniałam go dodać. Brawa dla mnie. Następnego oczekujcie jakoś za tydzień, max 9 dni, bo mam urodziny i przyjeżdża rodzinka i w ogóle i może mi brakować czasu nawet żeby dodać. Miłego czytania xx




Louis' POV

Poczułem kogoś zaczepiającego mnie kiedy opierałem głowę o swoje ręce próbując spać.
- Haz!!! Próbuję spać! - wyjęczałem.
- Haz? Kto to jest? - usłyszałem pytający mnie głęboki głos.
- Przestań ciągle żartować, Haz - wyjęczałem chowając głowę w ramieniu.
- Co? Ja sobie nie żartuję. Kim jesteś? - zapytał. Na to moja głowa eksplodowała.
- Haz. Nie rób tego znowu! Prawie umarłem kiedy ostatni raz udawałeś, że mnie nie znasz! - zganiłem go.
- Co!? Skąd znasz moje imię? Kim jesteś? - płakał zdenerwowany. Czekałem na jakiś znak tego, że wiedział kim jestem. Jakiś znak, że żartował, ale nie było żadnego. Na prawdę zapomniał kim jestem?
- Harry? Co pamiętasz? - zapytałem, pamiętając książkę o amnezji, którą czytałem.
- Wracałem z przyjaciółmi za szkoły kiedy zostałem napadnięty. Przez jakieś dzieciaki i teraz jestem tutaj – odpowiedział.
- Kim są twoi przyjaciele? - zapytałem.
- Mark, Tony i Jonh – powiedział pewnie. Kto?
- Który jest rok, Harry? - zapytałem.
- 2007 – odpowiedział natychmiastowo. Był poważny. Nie żartował.
- Harry. Jest 2013. Twoimi przyjaciółmi teraz są Liam, Zayn i Niall – poinformowałem go modląc się aby łzy, które chciały się wydostać spod moich powiek, nie zrobiły tego.
- Co?! Nie! Jest 2007!!! - krzyknął ze złością. Pokręciłem lekko głową zanim wstałem i wyszedłem z jego pokoju.
- Macie jakąś gazetę? Świeżą? - zapytałem recepcjonistki. Pokiwała zanim podała mi wczorajszą gazetę. Wziąłem ją i wróciłem do pokoju Harry'ego.
- To jest wczorajsza gazeta. Spójrz na datę – powiedziałem, podając mu kartki. Wziął je delikatnie z moich rąk i zaczął się im przyglądać. Kiedy zobaczył datę, jego oczy się rozszerzyły i pokręcił wściekle głową.
- Nie. Jest 2007!!! Nie jest 2013!!! - zapłakał. W końcu zadał pytanie, którego nie chciałem usłyszeć.
- Kim jesteś? - zapytał i to było to. Zalałem się łzami, chowając twarz w dłoniach i łkając.
- Dlaczego płaczesz? Jesteś kimś ważnym w moim życiu? - dociekał.
- Harry. Mam na imię Louis. Jestem twoim chłopakiem – poinformowałem go, podnosząc zapłakaną twarz i patrząc na niego. Zaśmiał się.
- Haha. Niezły żart. Nie jestem gejem! - uparł się, nadal się śmiejąc.
- Jestem poważny. Jesteś moim chłopakiem, a ja jestem twoim. Nie kłamię, Harry. Kocham się – powiedziałem.
- Wszystko tu w porządku? - usłyszałem czyjeś pytanie. Odwróciłem się i zobaczyłem doktora opierającego się o ramę drzwi.
- On... On... On zapomniał wszystkiego od 2007 roku. Myśli, że jest 2007 – zapłakałem. - Nie mógł mnie zapomnieć. Nie mógł. Mówił, że mnie kocha – kontynuowałem zanim ponownie ukryłem twarz w dłoniach.
- Ok. Co powiesz na to żeby wyjść, a ja na niego zerknę – zaproponował lekarz.
- Nie!!!! Muszę z nim zostać! - zapłakałem i pociągnąłem za prześcieradło powodując, że Harry aż usiadł na łóżku zdezorientowany.
- Ok. Tylko proszę spróbować się uspokoić – poprosił.
Doktor szybko zbadał Harry'ego zanim odwrócił się ponownie do mnie i zaczął objaśniać stan chłopaka.
- Harry ma niepamięć wsteczną. To oznacza... - powiedział zanim mu przerwałem.
- Wiem co to znaczy. Znaczy, że nie może przypomnieć sobie informacji od jakiegoś wydarzenia – powiedziałem zirytowany.
- Dobrze – przytaknął próbując mnie nie zganić zanim kontynuował. - Nie jestem pewien dlaczego nie zaczęło się wczoraj, kiedy został przywieziony, ale przyjrzę się temu. - Pokiwałem zanim kontynuował.
- Więc, tak jak już zdążyłeś zauważyć, nie pamięta nic po 2007 roku – powiedział na co zmrużyłem oczy. Oczywiście, że zauważyłem. - Ale może konkretne specjalne wydarzenia lub wspomnienia mogą mu pomóc coś sobie przypomnieć. Będzie musiał tutaj zostać przez kilka następnych dni żebym mógł go obserwować, ale potem zostanie wypuszczony – wyjaśnił doktor.
- Ok. Dziękuję – odezwałem się do lekarza zanim się odwrócił i wyszedł z pomieszczenia.
- Więc jestem Harry Styles i mam... - zaczął w końcu przerywając aby obliczyć sobie w głowie swój wiek.
- Siedemnaście lat? - zapytał mnie niepewny. Pokiwałem zanim kontynuował.
- A moi przyjaciele to Zayn, Liam i Niall? - zapytał na co odpowiedziałem kolejnym kiwnięciem.
- A ty jesteś moim chłopakiem? - zapytał ponownie.
- Yep.
- I nazywasz się Louis? - upewnił się.
- Tam. Nazywam się Louis Tomlinson – dodałem.
- Więc jak się poznaliśmy? - zapytał.
- Byłeś najpopularniejszym gościem w szkole, Holmes Chapel Comprehensive School tak przy okazji i powiedziałeś mi, że Zayn wyzwał cię do podarowania mi metamorfozy. Byłem szkolnym kujonem z okropnym poczuciem stylu – wyjaśniłem śmiejąc się niezręcznie.
- W takim razie zrobiłem niezłą robotę – odpowiedział, przyglądając mi się. - Wyglądasz świetnie – skomentował.
- Dzięki – powiedziałem, czerwieniąc się zanim kontynuowałem historię.
-W każdym razie podarowałeś mi metamorfozę i to wszystko, a potem w końcu staliśmy się parą – wyjaśniłem pośpiesznie.
- Ok. Więc jak znaleźliśmy się tutaj? - zapytał. Wziąłem głęboki wdech zanim zacząłem wyjaśniać.
- Miałem sekret, którego nikomu nie powinienem wyjawiać, ale ci powiedziałem. Wtedy ktoś przyszedł i próbował cię skrzywdzić przez uderzenie w głowę – wytłumaczyłem.
- Mogę czegoś spróbować? - zapytał.
- Jasne – zgodziłem się zanim zaczął się do mnie zbliżać. Podążyłem za nim, schylając się dopóki jego usta nie spotkały się z moimi w delikatnym, powolnym pocałunku.
- Przepraszam. Chciałem sprawdzić czy to przywoła jakieś wspomnienia od kiedy jesteś moim chłopkiem – zdradził odsuwając się.
- To w porządku. Cokolwiek? - upewniłem się.
- Chcę dać nam szansę. Jeżeli naprawdę jesteś moim chłopakiem, dokonałem świetnego wyboru i wydajesz się mnie lubić, więc chcę pozwolić nam spróbować. Może w tej chwili nie uważam, że jestem gejem, ale może to... nie wiem, przywoła coś? - powiedział. To było niesamowite uczucie słuchać tego co mówił. Miałem ochotę podskakiwać i odtańczyć jakiś taniec radości po pokoju.
- Na prawdę? - upewniłem się.
- Yep – powiedział kiwając głową.
- Mam coś do stracenia? - zapytał.
- Racja. Więc Harry Stylesie, zostaniesz ponownie moim chłopakiem? - zaproponowałem.
- Będę zaszczycony – odpowiedział.
- Przepraszam? - Usłyszałem czyjś głos dochodzący od strony drzwi.
- Tak? - zapytałem, odwracając się do drzwi.
- Kim jesteś? - osoba stojąca w drzwiach zapytała nieco niegrzecznie.
- Jestem Louis, chłopak Harry'ego – oznajmiłem. - A ty jesteś? - zapytałem trochę niegrzecznie.
- Jestem...


poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział piętnasty

Louis' POV
- Obawiam się, że jest w śpiączce. Możesz wejść się z nim zobaczyć, ale nie dotykaj niczego – doktor powiedział zaraz przed opuszczeniem pomieszczenia, w którym się znajdował. Przenieśli Harry'ego do innego pokoju, ale oczywiście ich śledziłem, a potem siedziałem na zewnątrz zdenerwowany.
Spojrzałem na niego do góry i pokiwałem lekko głową.
Wstałem z podłogi, otrzepałem czerwone jeansy, które miałem na sobie i odwróciłem się w stronę drzwi. Wziąłem głęboki wdech umieszczając dłoń na klamce.
Pociągnąłem ją w dół i powoli otworzyłem drzwi aby zobaczyć Harry'ego. Wyglądał tak krucho leżąc tam z tymi wszystkimi kablami porozrzucanymi na około niego. Jego oczy były zamknięte, a usta ułożone w uśmiechu jakby był spokojny i szczęśliwy.
Usiadłem na krześle, które stało niedaleko jego łóżka i przedostałem się przez wszystkie kable splatając nasze palce.
- Cześć, Haz – wykrakałem głosem ochrypłym od płaczu.
- Słyszałem, że ludzie w śpiączce nadal mogą cię usłyszeć. To prawda? Haz? Słyszysz mnie? - zapytałem go zdenerwowany.
Kiedy nie odpowiedział, westchnąłem głośno pomimo że się tego spodziewałem.
Nagle monitor pracy serca, który wydawał piknięcia, wydawał z siebie jedno długie piknięcie.
- Harry!?!??! - krzyknąłem do niego panikując. Wstałem z krzesła i wcisnąłem przycisk wołający o pomoc obok jego głowy.
- Nie, Harry, nie możesz za mnie umrzeć! - płakałem kiedy kilku doktorów pośpiesznie wpadło do pokoju.
- Proszę pana, musi pan zejść z drogi – jeden z nich mnie poinformował, odciągając mnie od Harry'ego.
- Nie!!!! - zapłakałem próbując się dostać bliżej niego, ale w tym samym czasie inny doktor mnie odepchnął.
- Proszę, Harry!! Potrzebuję się. Płakałem, łzy ponownie spływały po moich policzkach.
- Kocham cię – powiedziałem cicho zachrypniętym głosem.
W tym samym momencie przeszywające piszczenie powróciło ponownie do życia. Monitor pracy serca zaczął wydawać powolne zestawy znajomych piknięć zanim stopniowo zaczął przyspieszać.
- Haz? - zapytałem.
- Co to było? - zdziwił się jeden z lekarzy, ustawiając sprzęt ze zdziwieniem widniejącym na jego twarzy.
- On żyje! - odezwał się inny doktor, z trwogą wgapiając się w fale pojawiające się na monitorze. Westchnąłem z ulgą kiedy powiedział te słowa. Mój Harry był żywy!
Kiedy lekarze szybko sprawdzili Harry'ego, zaczęli się powoli zbierać w kierunku wyjścia.
- Musi cię naprawdę kochać. Sprawiłeś, że wrócił do życia! - doktor, który mnie trzymał, powiedział zanim mnie puścił i wyszedł, zostawiając mnie i Harry'ego samych. Ponownie usiadłem na krześle i splotłem nasze palce.
- Haz? Na prawdę mnie kochasz? - zadałem pytanie jego ciału. Oparłem głowę o nasze ręce, całując delikatnie jego kostki.
- Kim jesteś? - usłyszałem głęboki, cichy głosy. Podniosłem głowę z naszych rąk. Harry nie pamiętał kim jestem? Na samą myśl łzy, których wreszcie się pozbyłem, powróciły.
- Nie wiesz kim jestem? - zapytałem go przełykając. Gapiłem się na jego twarz szukając na niej jakiś oznak tego, że wiedział kim jestem, ale wtedy jego usta uformowały się w uśmiech, zanim zaczął chichotać.
- Oczywiście, że tak, boo! Żartowałem sobie z ciebie – powiedział, wycierając łzy, które pojawiły się na moich policzkach.
- Co? - zapytałem zdezorientowany.
- Udawałem, że cię zapomniałem! Jak mógłbym cię zapomnieć, boo? Kocham cię! - oznajmił. Westchnienie ulgi uciekło z moich ust, ale ostatnie trzy słowa sprawiły, że zamarłem.
- Na prawdę? - zapytałem.
- Zanim Stan przyszedł, miałem powiedzieć, że się w tobie zakochałem. Więc tak, naprawdę cię kocham – powiedział. Pochylił się żeby mnie pocałować, ale został pociągnięty do tyłu przez kable, które go ograniczały.
- Chcę cię pocałować. Głupie kable – zaczął narzekać.
- Może ja bym się do ciebie przysunął? - zaproponowałem zanim pochyliłem się i pocałowałem jego suche usta. Próbował podnieść ręce do góry aby przyciągnąć mnie bliżej, ale one też były podłączone do kabli.
- Nie martw się, Haz. Nigdzie nie idę – poinformowałem go, siadając z powrotem na krześle.
- Dobrze – zgodził się lekko ziewając.
- Idź spać, Haz. Zostanę tutaj – zapewniłem kiedy jego powieki opadły.
- Kocham cię, Lou – powiedział zmęczony.
- Ja ciebie też – odpowiedziałem zanim zamknął oczy i poszedł spać.


Rozdział czternasty

Louis' POV
„Harry cię nie kocha. To wszystko było tylko wyzwanie." Przeczytałem po raz kolejny.
To prawda? Nie, mogła być. Harry mnie kocha!
Fakt, zaczął ze mną rozmawiać nagle. Może został wyzwany żeby to zrobić.
Ale nie! Kocha mnie! Przedstawił mi swoją matkę.
Dlaczego najpopularniejszy gościu w szkole miałby ze mną rozmawiać? Jeżeli to by nie było dla wyzwania.
Sprzeczne myśli pojawiały się w mojej głowie. Ta wiadomość to prawda? Harry naprawdę mnie nie kocha? To wszystko było tylko wyzwaniem?
Zamknąłem wiadomość zanim włączyłem klawiaturę. Szybko wpisałem numer Harry'ego, wziąłem głęboki wdech i wcisnąłem przycisk łączenia. Szybko wszedłem do mojego pokoju żeby porozmawiać z nim na osobności.
Czekałem na połączenie, trzymając telefon przyciśnięty do ucha, a po drugim sygnale odebrał.
- Boo? Coś nie tak? - zapytał zdenerwowany.
- Co to jest, Haz? „Harry cię nie kocha. To wszystko było tylko wyzwanie." - zacytowałem z pamięci. Na drugim końcu linii oprócz ciszy było słychać jedynie jego powolny oddech.
- To prawda? To tylko wyzwanie? -zapytałem cicho trzęsącym się głosem.
- Pozwól mi wyjaśnić, ok Lou? - powiedział po chwili wahania.
- Masz 5 minut – zgodziłem się.
- W tym wszystkim chodziło o wyzwanie, ale jego częścią nie było zakochanie się w tobie. Zayn wyzwał mnie do podarowania ci przemiany i sprawienia, że staniesz się jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole – Harry zaczął wyjaśniać.
- Więc wykonałem wyzwanie. Podarowałem ci przemianę i sprawiłem, że stałeś się jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole. Częścią wyzwania nie było zakochanie się w tobie, ale zrobiłem to. Zakochałem... -powiedział zanim usłyszałem głośny huk, a potem kolejny. Usłyszałem prawdopodobnie jak telefon upadł na podłogę i dźwięki przypominające chrząkanie.
- Harry? - zapytałem zmartwiony.
- Hazz? Wszystko w porządku? -krzyknąłem do telefonu napotykając jedynie straszną ciszę.
- Haz? Proszę, powiedz, że z tobą w porządku! - wrzasnąłem do telefonu, ale ponownie odpowiedziała mi cisza, więc się rozłączyłem, rzucając się na łóżko i ściskając ręce nerwowo.
- Mamo. Wydaje mi się, że Harry'emu coś się stało! - powiedziałem z niepokojem, ponownie wbiegając do kuchni.
- Louis. Słyszałam co było w wiadomości. Nie chcę żebyś go szukał! Złamał ci serce, a ja obiecałam, że mu tego nie wybaczę – powiedziała mama.
- Nie. Mamo. Proszę. Musisz mnie puścić. Kocham Harry'ego. Nie obchodzi mnie jeżeli on mnie nie, ale ja go kocham. Muszę go znaleźć – wyznałem.
- Louisie Williamie Tomlinsonie. Zostaniesz w domu. Nie będziesz go szukał. Zatrzymam cię w domu, nawet jeżeli miałaby to być ostatnia rzecz jaką zrobię –ostrzegła. Na szczęście dziewczynki były w innym pokoju i nie musiały być tego świadkami.
- Mamo. Jestem wystarczająco dorosły żeby samemu móc podejmować decyzje. Proszę, po prostu pozwól mi wyjść – nalegałem, a wszystko co widziałem było rozmyte przez łzy spowodowane myślami o Harry'm.
- Nie. Nie chcę żebyś został skrzywdzony i musiał przechodzić przez to co ja przechodziłam –powiedziała.
- Mamo. Kocham go. Muszę go znaleźć– oznajmiłem, odpychając mamę i biegnąc w stronę drzwi.
Szybko je otworzyłem i wybiegłem, po czym zatrzasnąłem je przed jej twarzą. Wsiadłem do samochodu mamy, włączyłem silnik i pojechałem prostu do domu Harry'ego. Zadzwoniłem z nadzieją, że ktoś mnie wpuści, ale tak się nie stało. Brama nie wydawała się być zniszczona, drzwi również były na swoim miejscu i nie wyglądały jakby ktoś się włamał.
Rozejrzałem się na około w poszukiwaniu jakieś pomocy w dostaniu się do środka i w końcu zauważyłem długi sznur. Podniosłem go i związałem w coś na kształt lassa. Spojrzałem w górę na jeden z filarów i zauważyłem na jego czubku dużą kulę. Szacując siłę i wysokość na jaką powinienem zarzucić lasso aby się zaczepiło, zacząłem nim kręcić i rzuciłem je na górę. Minęło cel jedynie odrobinę więc próbowałem dopóki nie trafiło na zwieńczenie filaru.
Pociągnąłem za sznur sprawiając, że zacisnął się na około kuli, po czym umieściłem jedną nogę na kolumnie. Powoli zacząłem się wspinać ostrożnie stawiając jedną nogę za drugą coraz wyżej i wyżej, jednocześnie wolno przesuwając do góry ręce dopóki nie wspiąłem się na górę. Prędko wciągnąłem linę i zaraz przerzuciłem ją na drugą stronę, żebym mógł po niej zejść na podwórze domu Harry'ego. Otrzepując czerwone rurki, które miałem ubrane, dotarłem do drzwi frontowych.
Próbowałem przekręcić gałkę, ale było zamknięte, więc obróciłem się przodem do podwórka. Było już ciemniej, słońce zachodziło, więc ciężko było cokolwiek zobaczyć, ale zauważyłem na brzegu podwórka małą szopę. Poszedłem do niej i otworzyłem zardzewiałe drzwi. Zamrugałem w ciemności szukając czegoś czym mógłby otworzyć drzwi. W końcu znalazłem długi drut, którym mogłem sobie pomóc.
Nigdy nie otwierałem drzwi w taki sposób, ale czytałem o tym książki, więc na szczęście poszło mi całkiem nieźle. Zgiąłem drut tak żebym mógł go użyć i włożyłem w zamek.
Przyjrzałem się zamkowi zanim włożyłem w niego wytrych, po czym zacząłem kręcić. W końcu usłyszałem klik, więc wyjąłem drut, przekręciłem gałkę i otworzyłem. Wykonałem krótki taniec szczęścia zanim przypomniałem sobie, że być może Harry'emu coś się stało. Popchnąłem drzwi i wszedłem do środka, robiąc małe, ciche kroki na wszelki wypadek.
Zajrzałem do kuchni. Ani śladu Harry'ego. Zajrzałem do salonu, ale tam też go nie było. W takim razie gdzie był? Pobiegłem szybko w górę po schodach do jego pokoju. Drzwi były zamknięte, więc przekręciłem gałkę i to co zobaczyłem sprawiło, że miałem ochotę zwymiotować.
Harry leżał na środku pokoju, nieprzytomny, a jego loki pokryte były krwią. Na około jego głowy była duża kałuża krwi.
- O mój boże, Harry. Proszę, nie bądź martwy. Proszę, nie bądź martwy – błagałem, mamrocząc w kółko i w kółko kiedy do niego biegłem. Wyjąłem telefon z kieszeni jeansów, odblokowałem i drżącymi palcami wybrałem numer na pogotowie.
- Słucham? Jak możemy ci pomóc? -kobieta po drugiej stronie linii powiedziała z początku jakby wesoło.
- Mój chłopak okropnie krwawi. Został uderzony czymś w głowę, a teraz okropnie krwawi i nie wiem co robić – powiedziałem z niepokojem.
- Proszę się uspokoić, proszę pana– odpowiedziała.
- Nie mogę się uspokoić!!! Mój chłopak może umierać, więc nie mam zamiaru się uspokajać!!! -wykrzyczałem do telefonu.
- Jaki jest pana adres? - zapytała.Wyrecytowałem szybko adres Harry'ego.
- Ok. Wysyłamy tam ambulans. Jest nieprzytomny? - upewniła się kobieta.
- Tak! - powiedziałem.
- Spróbuj go obudzić i jeżeli ci się uda, nie ruszaj go i postaraj się utrzymać go przytomnego  - poradziła mi zanim szybko się rozłączyłem. Odłożyłem telefon i zacząłem próbować obudzić Harry'ego. W końcu usłyszałem najeżdżającą karetkę i sanitariuszy wchodzących do środka. Podnieśli Harry'ego ostrożnie i położyli na noszach.
- Mogę pojechać z wami? - prosiłem, a sanitariusz zgodził się kiwnięciem głowy. Pobiegłem za nimi i wsiadłem z tyłu pogotowia zanim odjechali.
- Kiedy dojechaliśmy do szpitala, wyskoczyli z karetki i zawieźli Harry'ego na izbę. Biegłem za nimi, ale pielęgniarka mnie zatrzymała i zamknęła przede mną drzwi do pomieszczenia.
Waliłem w nie żeby dostać się do środka, ale nie miałem szczęścia.
- Proszę, niech będzie z tobą wszystko w porządku, Harry! Kocham cię. Tak mi przykro –płakałem, po czym upadłem na ziemię, łzy spływały w dół mojej twarzy kiedy pochylałem się w stronę drzwi, modląc się aby z Harry'm było w porządku.
Pomimo tego co mi zrobił, nie mogłem go nienawidzić. Nawet jeżeli cała przemiana była wyzwaniem, nie mogłem go nienawidzić. Nawet jeżeli mnie nie kochał, nie mogłem go nienawidzić. Nadal go kochałem.
Dlaczego miłość była tak okropnie skomplikowana?

środa, 23 września 2015

Rozdział trzynasty

Pomimo miliona zadań do szkoły tłumaczyłam to cholerstwo dwa razy, bo za pierwszym blogger mi nie zapisał, więc proszę, nie mordujcie mnie za to, że tak długo to trwało. Na prawdę poświęciłam swoją jedyną wolną chwilę na przetłumaczenie tego i na dodatek wszystko poszło na marne, a żeby mieć czas na przetłumaczenie tego drugi raz musiałam się rozchorować. Doceńcie to, że poświęcam temu ff każdą wolną chwilę, których prawie nie mam i zostawcie jakiś komentarz xx

Louis' POV

Moje dłonie kurczowo ściskały telefon kiedy czytałem wiadomość ponowie i ponownie. Krew odpłynęła z mojej twarzy, sprawiając, że moje policzki stały się blade, a nawet branie krótkich oddechów było dla mnie wysiłkiem.
- Louis? Wszystko w porządku? - Harry zapytał głupio, widząc moje ręce zaciśnięte na telefonie i białe knykcie. Odwróciłem telefon ekranem w stronę jego twarzy żeby mógł zobaczyć co było na nim napisane.
- Cholera. Wiedziałem, że nie powinienem był cię zmuszać do mówienia mi – wymamrotał cicho. Pokręciłem głową nadal nie mogąc mówić.
Widząc stan w jakim się znajdowałem, Harry przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową szukając ukojenia, które niespodziewanie znalazłem. To było to coś związane z Harry'm, zawsze znajdowałem przy nim chociaż pewien rodzaj spokoju.
- Nie martw się, Lou. Przejdziemy przez to razem, ok? Kocham cię – wyszeptał, głaszcząc mnie po plecach tym samym wysyłając w dół mojego kręgosłupa ciarki jak zazwyczaj.
- Ja ciebie też, Haz – wymamrotałem w jego klatkę piersiową, a on pocałował czubek mojej głowy.
- Chcesz wrócić do ciebie? Sprawdzić co z twoją rodziną? - zapytał mnie. Pokiwałem z głową nadal na jego piersi aż w końcu ją podniosłem chcąc o coś zapytać.
- Możesz ze mną pojechać? - poprosiłem, patrząc mu w oczy.
- Jasne, boo – odpowiedział.
- Dziękuję, Haz – odpowiedziałem, przytulając go i wdychając jego zapach.
- Boo, czy ty mnie wąchasz? - zdziwił się.
- Umm... Tak? - potwierdziłem. - Jeżeli miałbym cię stracić, chcę zapamiętać o tobie najwięcej jak to możliwe – kontynuowałem nadal go wąchając.
- Boo, nie stracisz mnie, ok? Nie pozwolę żeby tak się stało – poinformował mnie surowo.
- Ale – zacząłem.
- Żadnych ale. Nie pozwolę żeby to się stało, okej? - powiedział, pochylając się aby pocałować mnie delikatnie w usta tym samym sprawiając, że nie mogłem nic więcej powiedzieć. Moje serce przyspieszyło kiedy tylko nasze usta się zetknęły, a całe moje ciało wypełniło się uczuciem komfortu, który sprawił, że zapomniałem o wszystkim i skupiłem się tylko na naszym małym świecie. Moim i Harry'ego.
Niestety musieliśmy przerwać i wrócić do rzeczywistości.
- Chodź, Haz. Czas poznać moją rodzinę... jako mój chłopak – poinformowałem go kiedy tylko otworzyliśmy oczy, napotykając swoje spojrzenia. Zielone spotkały niebieskie.
- Jesteś pewien? - zapytał.
- Na 100% - odpowiedziałem, po czym wstałem z jego łóżka i wyciągnąłem rękę w jego stronę. Podniósł z łóżka rękę i umieścił w mojej dłoni, powodując mrowienie rozchodzące się w górę mojego ramienia.
Zeszliśmy na dół aby spotkać tam Anne.
- To było szybkie. I bardzo ciche – skomentowała. Spojrzałem na nią zdezorientowany zanim moja twarz zrobiła się czerwona. Odwróciłem się i zauważyłem, że Harry był nawet bardziej czerwony.
- MAMO!!! My nic nie robiliśmy! - krzyknął. - Wychodzimy! Pa, mamo! - powiedział ciągnąc mnie do drzwi.
- Dokąd idziecie? - zapytała.
- Do domu Louisa – odpowiedział szybko, zanim wypchnął mnie przez drzwi frontowe. Wsiedliśmy do samochodu i szybko odjechaliśmy.
- Przepraszam za moją mamę – powiedział, jadąc w stronę mojego domu.
- W porządku. Jest zabawna. Jestem po prostu szczęśliwy, że zaakceptowała nasz związek – poinformowałem go szczerze.
- To prawda – zgodził się, skupiając wzrok na drodze. Kiedy dojechaliśmy do mojego domu, wysiadłem z samochodu, a Harry podążał za mną. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem.
Usłyszałem ze środka jakieś dźwięki, ale żadnych kroków w stronę drzwi. Kopnąłem drzwi czekając aż ktoś otworzy, ale zamiast tego mój kopniak je otworzył.
Spojrzałem w dół na drzwi i zauważyłem, że zamek był zniszczony przez łom albo coś podobnego.
- Ktoś się włamał do domu – stwierdziłem.
- Skąd wiesz? - zdziwił się.
- Spójrz. Zamek wygląda z boku jakby został czymś zniszczony i zgaduję, że był to łom – oznajmiłem, wskazując na zniszczone miejsce w drzwiach.
- Kujon – Harry wymamrotał zadziornie. Popchnąłem drzwi dalej, tak żebyśmy mogli wejść do środka.
Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem po wejściu były zduszone krzyki. Zmartwienie wypełniło mnie kiedy ruszyłem biegiem do kuchni, szukając źródła dźwięku dopóki go nie znalazłem.
- Mamo! Lottie! Fizzy! Daisy! Phoebe! - krzyknąłem płaczliwie, podbiegając do nich. Siedziały w kącie kuchni związane razem, z opaskami na oczach, a ustach miały ubrania, które zniekształcały wszystkie dźwięki.
Usłyszałem jak Harry wbiegł do kuchni i głośno wciągnął powietrze kiedy zauważył moją rodzinę związaną w rogu pomieszczenia.
- O mój boże. Co się stało? - zapytał, podbiegając na miejsce obok mnie i pomagając je rozwiązać.
- Stan. Oto co się stało – odpowiedziałem. Szybko rozwiązałem opaski zasłaniające im oczy i ubrania, które nie pozwalały im mówić, zanim zabrałem się za rozwiązywanie węzłów.
Zabrałem się za uwalnianie rąk mojej mamy, kiedy Harry robił to samo z dłońmi Lottie, przy czym on miał o wiele więcej problemów.
- Haz. Musisz to zrobić w taki sposób – powiedziałem, pokazując mu jak rozwiązać taki węzeł.
- Skąd wiedziałeś? - zdziwił się, kiedy podążając za moimi wskazówkami udało mu się rozwiązać supeł.
- Czytam – odpowiedziałem zwięźle, zdejmując z mamy sznur i od razu pracując nad rozwiązaniem Daisy, kiedy Harry robił to samo z Fizzy.
- Mamo, co się stało? - zapytałem kiedy zaczęła pomagać przy rozwiązywaniu Phoebe.
- Tak jak powiedziałeś, Stan. On się stał. Przyszedł tutaj, zniszczył zamek i wszedł do domu. Mówił rzeczy, które nawet nie mogę sobie wyobrazić jak mógł powiedzieć i nienawidzę go. Mówił o tobie, Louis? O tym co się stało wcześniej, czego nie mogłeś nam powiedzieć? - zapytała, na co jedynie pokiwałem.
- Potem zaciągnął nas tutaj, ale bliźniaczki nie przestawały krzyczeć, więc je zakneblował – powiedziała. Spojrzałem na Daisy i Phoebe i zauważyłem na ich czołach dość duże guzy. Szybko się schyliłem i je pocałowałem zanim moja mama kontynuowała.
- Przepraszam mamo – oznajmiłem ze skruchą. - To moja wina. Powiedziałem Harry'emu co się stało tamtego dnia – stwierdziłem cicho.
- Dlaczego powiedziałeś Harry'emu? A nam nie? Przecież jesteśmy twoją rodziną? - dopytywała się. Zauważyłem, że poczuła się skrzywdzona przez to co właśnie powiedziałem, ale kochałem Harry'ego. Jasne, ze kochałem moją rodzinę, ale to Harry'emu ufałem jeśli chodziło o moje życie i kochałem go tak bardzo.
- Kocham Harry'ego – powiedziałem krótko. Zauważyłem, że Harry się uśmiechnął na moje słowa.
- Ale dlaczego wybrałeś przyjaciela, a nie rodzinę? - dociekała.
- Nie mamo. KOCHAM Harry'ego. Mocniej niż przyjaciela. On jest moim chłopakiem – powiedziałem uśmiechając się na myśl, że był moim chłopakiem. Nigdy bym nie pomyślał, że będę chodził z kimś jak Harry.
- Jesteś gejem? - zdziwiła się.
- Bardziej jak Harry-sekxualny – wyjaśniłem, pamiętając jak Harry powiedział, że był gejem tylko dla mnie.
- A to jest Harry? - upewniła się, wskazując na siedzącego obok mnie chłopaka w kręconych włosach.
- Tak. Harry, to jest moja mama, Jay – powiedziałem, przedstawiając mu ją.
- Miło mi cię poznać, Jay – oznajmił, wyciągając w jej stronę dłoń, ale ona się cofnęła, jakby unikając jego ręki.
Zasmuciło mnie, że moja mama odmówiła uściśnięcia ręki Harry'ego. Czy to oznaczało, że nie chciała żebym był gejem? Nie lubiła Harry'ego?
- Mamo. Wiem, że nie tego się spodziewałaś, ale ja też nie. Nie wiedziałem, że jestem gejem i nigdy bym się nie spodziewał zakochać w Harry'm, ale stało się. Kocham go mamo – uświadomiłem ją. - Po prostu wyjdziemy – dodałem, wstając aby wyjść.
- Czekaj. Nie nienawidzę cię za bycie gejem czy zakochanie się w nim. Wiem, że nie możesz poradzić nic na to w kim się zakochujesz. Kochałam twojego ojca i zobacz co zrobił. Po prostu nie mogę uwierzyć, że powiedziałeś komuś innemu niż swojej rodzinie. Co jeżeli to nie jest na stałe? Co jeżeli Harry złamie twoje serce jak twój tata moje? - zapytała.
- Nigdy tego nie zrobię, pani Tomlinson. Kocham pani syna i zrobię wszystko aby go przy sobie zatrzymać i nigdy go nie stracić. Kocham go tak bardzo, że to szalone. Nigdy nie skrzywdzę go celowo, a jeżeli już by się tak stało, to zrobię wszystko aby go odzyskać – Harry powiedział mojej mamie. Moje serce wypełniło się miłością do chłopaka w kręconych włosach kiedy to powiedział, pokazując w tej przemowie całość swoich uczuć do mnie.
Obserwowałem jak moja mama powoli pokiwała głową, rzucając Harry'emu jeszcze jedno spojrzenie zanim odpowiedziała.
- Kocham mojego syna. Więc jeżeli złamiesz jego serce, nigdy ci nie wybaczę. Wiem jak to jest mieć złamane serce, więc jeżeli mój syn tak skończy z twojego powodu, nigdy ci nie wybaczę – powiedziała Harry'emu.
- Rozumiem, pani Tomlinson. Nie mam zamiaru kiedykolwiek łamać serca pani syna, bo go kocham – powtórzył.
- Też cię kocham – wyszeptałem mu do ucha.
- AWWWW!!! - usłyszałem dziewczęcy pisk. Odsunąłem się od Harry'ego aby zobaczyć Lottie i Fizzy wpatrujące się w nas z szalonymi uśmiechami.
- Jesteście razem słodcy – skomentowała Lottie, a Fizzy gwałtownie pokiwała głową na zgodę.
- Dzięki, dziewczynki – powiedziałem.
- Haz, sądzę, że powinienem z nimi zostać jakby coś się znowu stało. Okej? - upewniłem się.
- Tak, jasne, boo – zgodził się, całując mnie szybko. - Widzimy się w szkole w poniedziałek. Zadzwoń jakby coś się działo – poprosił.
- Zadzwonię. Jedź bezpiecznie, Haz – powiedziałem, nie chcąc żeby coś mu się stało.
- Będę. Miło było was poznać. Pa – pożegnał się, zanim pomachał i ruszył w stronę wyjścia. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, poczułem jak mój telefon wibruje. Otworzyłem wiadomość i przeczytałem ją.

„Harry cię nie kocha. To wszystko było tylko wyzwanie”