wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział jedenasty

Hej misie. Podejrzewam, że większość z was jest zmęczona wszechobecną dramą dotyczącą ojcostwa Louisa i dobita dzisiejszym 'potwierdzeniem'. Dlatego cieszę się, że czekałam z dodaniem tego rozdziału, bo będziecie mieli okazję się odprężyć i docenić, że El była dobra póki była, bo bez niej stało się tylko gorzej. W każdym razie miłego czytania i w razie jakichkolwiek pytań odsyłam do ramki po prawej stronie. Enjoy x

Harry's POV

- Jak się poznaliście? - zapytałem ich.
- To długa historia. Co powiesz na to żebym przyniosła Louisowi okulary i jak będziemy je dopasowywać, opowiemy ci wszystko? - zasugerowała. Pokiwałem, więc odwróciła się do szuflady, która znajdowała się za nią i zaczęła przeszukiwać zawartość dopóki nie znalazła w niej torebki z okularami Louisa.
Podeszła do jednego ze stolików stojących w rogu, a my podążyliśmy za nią i zajęliśmy miejsca na fotelach.
- To jest Harry, mój chłopak, Eleanor - powiedział Louis, przedstawiając mnie. Na jej twarzy nie było ani śladu zdziwienia, więc uznałem to za dobry znak.
- Miło mi cię poznać, Harry - powiedziała, potrząsając moją ręką zanim odwróciła się do Louisa.
- Chcesz żebym ja to powiedziała, Louis? - Eleanor zapytała, wyjmując z torebki okulary Lou.
- Tak, ok - zgodził się
- Ok. Kiedy Louis się urodził, jego rodzice podrzucili go pod mój dom. Nie urodziłam się wtedy jeszcze, ale mama była już w ciąży ze mną - zaczęła. Podczas mówienia, podała Louisowi do założenia okulary, żeby móc je dopasować.
- Jak teraz? - zapytała, wskazując na okulary.
- Trochę za ciasno - odpowiedział Louis, oddając jej delikatny przedmiot. Wyregulowała je delikatnie zanim kontynuowała historię.
- Moi rodzice wzięli go do siebie i zatrzymali. Około sześć miesięcy później przyszłam na świat. Wychowywali nas oboje jak swoje własne dzieci. Zachowywali się przez cały czas tak, że wierzyliśmy iż jesteśmy prawdziwym rodzeństwem. Byliśmy tego pewni tak jak wszyscy inni, bo wyglądaliśmy tak podobnie, a poza tym nasze charaktery były niemal identyczne. Trwało to dopóki nie skończyliśmy dwunastu lat, kiedy to uświadomiliśmy sobie, że nie jest możliwe żebyśmy byli rodzeństwem, bo było między nami jedynie sześć miesięcy różnicy - wyjaśniała dalej Eleanor. Umieściła okulary na nosie Louisa.
- Teraz okej? - zapytała ponownie. Zgodził się więc zaczęła znowu opowiadać. - Więc tego dnia zapytaliśmy o to naszych rodziców. Powiedzieli nam, że Louis właściwie nie jest moim biologicznym bratem i został podrzucony pod nasze drzwi, a oni jedynie go adoptowali. - Spojrzałem na Louisa aby zobaczyć jego dłonie mocno zaciśnięte w pięści więc wziąłem go za rękę i lekko zacząłem ją gładzić, mając nadzieję, że go uspokoję kiedy Eleanor kontynuuje historię.
- Tego dnia Louis zamknął się w swoim pokoju. Odmawiał wyjścia na zewnątrz, bo całe jego życie było kłamstwem. Moi rodzice i ja próbowaliśmy go wydostać przez cały dzień, ale on jedynie nas ignorował. Nie chciał nas tam. W końcu, kiedy zorientował się, że ja również nie miałam pojęcia o całej tej sytuacji, otworzył drzwi żeby mnie wpuścić, ale odmówił kontaktu z moim rodzicami - dodała,
- Pewnego dnia powiedział mi, że chce uciec. Że już dłużej nie czuje się członkiem naszej rodziny i że wie iż się narzuca. Próbowałam przekonać go aby tego nie robił, bo byliśmy ze sobą równie blisko co brat i siostra, ale powiedział mi, że musi to zrobić. Tej nocy, kiedy wszyscy zasnęli, odszedł. Spakował wszystkie swoje rzeczy jakie dał radę i uciekł - dokończyła. W tej chwili Louis siedział sztywno na krześle i miażdżył mi rękę w swoim uścisku.
- Nie mam pojęcia gdzie poszedł, ale... - powiedziała zanim przerwał jej Louis.
- Pojechałem do moich prawdziwych rodziców. Chciałem wiedzieć dlaczego porzucili mnie przed domem El - powiedział cicho Louis.
- Zanim odszedłem, przeszukałem dom El aby znaleźć jakieś wskazówki i znalazłem mój akt urodzenia. Moi rodzice musieli zostawić go kiedy mnie porzucili. Nazywali się Johannah i Troy, a ja urodziłem się w Doncaster. Złapałem pociąg jadący tam i szukałem wszędzie dopóki ich nie znalazłem. W końcu odnalazłem moją mamę. Mój tata i mama najwyraźniej się rozwiedli, a mama ponownie wyszła za mąż - kontynuował.
- Zapukałem do ich drzwi, a oni otworzyli. Powiedziałem mamie, że to ja, jej syn i zmusiłem ją do wyjaśnienia dlaczego mnie tam porzuciła. Powiedziała, że nie miała innego wyjścia, ponieważ mój ojciec kiedy się dowiedział, że jest z nim w ciąży zmusił ją do porzucenia dziecka. Więc to zrobiła. Kiedy tylko znalazła okazję, uciekła od niego. Powiedziała policji, że ją zgwałcił, więc został aresztowany. Później ponownie wyszła za mąż za mojego ojczyma, Marka - mówił dalej Louis. Nadal ściskałem jego rękę, kiedy opowiadał dalszą część historii. Teraz, kiedy Eleanor skończyła dopasowywać okulary Louisa, usiadła ze skrzyżowanymi rękami obok nas i uważnie słuchała kontynuacji historii.
- Zaoferowała mi ponowne zamieszkanie z nią, a ja się zgodziłem, bo chciałem lepiej poznać moją biologiczną matkę. W tamtym czasie miała już dwie córki, Lottie i Fizzy, które były dziećmi Marka. Były o wiele ode mnie młodsze, ale dorastałem kochając je jak moje siostry, a nie tylko pół siostry. Mój kontakt z mamą potrzebował więcej czasu żeby rozkwitnąć, ale w końcu zdałem sobie sprawę, że nic nie stało się z jej winy. To nie była jej wina, że musiała mnie zostawić. Sądzę, że powinienem być wdzięczny, bo dzięki temu mogłem poznać El - powiedział, uśmiechając się do Eleanor.
- Kiedy już ją znalazłem, zapisała mnie do szkoły. Do szkoły Stana i Harry, ty już wiesz co stało się potem - powiedział, z ulgą wypuszczając wstrzymywane powietrze.
- Oh, Lou - powiedziała Eleanor. - Zmieniłeś też nazwisko, prawda? Harry powiedział, że nazywasz się Tomlinson? - zapytała.
- Tak. Pomyślałem, że mogę je zmienić na nazwisko mojego ojczyma - wyjaśnił.
- Jak wcześniej się nazywałeś? - zdziwił się Harry.
- Calder. To nazwisko El i od kiedy w pewnym sensie stałem się częścią ich rodziny, używałem również ich nazwiska - odpowiedział. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem, zanim Louis znów zaczął mówić.
- W każdym razie, Eleanor dlaczego tutaj jesteś? Nie powinnaś być w Manchesterze? - zapytał Louis.
- Moi rodzice również się rozstali. Po twoim odejściu, szukali cię wszędzie, ale nie byli w stanie cię znaleźć. Mniej więcej rok po twojej ucieczce zaczęli się kłócić. Najwyraźniej kiedy byliśmy młodsi, mieliśmy może dwa lata, również się kłócili o to czy powinni ci powiedzieć o całej sytuacji czy nie. Mama mówiła, że tak, ale tata nie chciał. Po twojej ucieczce mama i tata zaczęli się ponownie kłócić o to, że powinni byli ci wcześniej powiedzieć. Trwało to przez kolejne dwa lata aż w końcu się rozwiedli. Na początku zostałam z tatą w Manchesterze, a mama przeprowadziła się tutaj, do Holmes Chapel, ale zaczęłam wtedy dorastać, rzeczy między mną, a tatą się popsuły, więc przeprowadziłam się tutaj jakiś rok temu - wyjaśniła.
- Jeżeli byłaś tu już rok temu... jakim cudem nigdy cię nie widzieliśmy? - zapytałem nadal lekko zdezorientowany i oszołomiony wszystkimi informacjami, o których się dzisiaj dowiedziałem.
- Pierwszy miesiąc pobytu tutaj spędziłam na naprawianiu relacji z mamą. Potem zdecydowała się wysłać mnie do szkoły z internatem, więc tam poszłam, ale mam ściągnęła mnie tutaj na ostatni rok, ponieważ tamta szkoła nie była według niej odpowiednia. Więc zostałam przeniesiona do Holmes Chapel Comprehensive School i zaczynam w poniedziałek - powiedziała Eleanor.
- Hej. To jest nasza szkoła - załapał Louis.
- Oh na prawdę? Wychodzi na to, że spotkamy się w poniedziałek - ucieszyła się Eleanor, uśmiechając się do nas.
- Eleanor! Skończyłaś się już uspołeczniać z klientami? - usłyszałem czyjś krzyk.
- Whoops. Powinnam iść! Miło było cię poznać, Harry. Opiekuj się moim starszym braciszkiem - powiedziała, przytulając mnie szybko zanim odwróciła się do Louisa.
- Dobrze cię znowu widzieć, Louis. Tak bardzo za tobą tęskniłam - powiedziała, przytulając go ciasno.
- Ciebie też dobrze widzieć, El. Za tobą tęskniłem najbardziej po mojej ucieczce - pocieszył ją, nadal przytulając.
- Zgaduję, że zobaczymy się w poniedziałek. Lou, powinieneś kiedyś odwiedzić mamę. Na prawdę za tobą tęskni - poinformowała go, przerywając uścisk.
- Przyjdę. Do zobaczenie - powiedział, uśmiechając się zanim złączył nasze ręce, wziął swoje okulary i pomachał Eleanor.

5 komentarzy:

  1. 0.0 tego bym się nie spodziewał rly
    szkoda że mało Larry'ego ale może niedługo będzie go sporo :D mam nadzieję :3
    dużo chęci życzę i powodzenia, udanych wakacji xx
    @shipp_houis

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział <3
    @girl_lovesdraco

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow o.O nadrobiłam parę rozdziałów, przepraszam za zaległości :c
    Cóż, takiego obrotu spraw się nie spodziewałam O.o jestem w niemałym szoku, ale podoba mi się opcja Elounor jako przybranego rodzeństwa, mam przynajmniej nadzieję, że nie wyjdzie z tego nic więcej xd
    Btw mam to samo zdanie co ty.. Wolałabym, żeby Eleanor wciąż była z nami, niżeli jakaś Briana miałaby urodzić Lou dziecko... Wciąż nie chce mi się w to wierzyć.. Nah, no cóż, nic z tym nie możemy zrobić..
    Życzę ci udanej drugiej połowy wakacji i wystarczająco sił i czasu na tłumaczenie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka niespodzianka^^ Rozdział jak zawsze super ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział! dzisiaj znalazłam te ff i zakochałam się w nim <3

    OdpowiedzUsuń

Yayyy! Nie lubisz przepisywać kodów? Możesz skomentować, bo u mnie ich nie ma! Nie masz konta na blogspocie? Również możesz skomentować, bo u mnie możesz być anonimkiem ♥